Rozdział drugi: Prawda wychodzi
na jaw
- Bombarda! – krzyknęła Hermiona, wycelowawszy różdżką w drzwi. Naraz
usłyszała huk, a wizję przesłoniły jej tumany kurzu. Kiedy pył opadł na ziemię,
dziewczyna westchnęła z niezadowoleniem. Owszem, wysadziła poprzednie drzwi,
ale na ich miejscu pojawiły się nowe. Żeby jeszcze wszystko bardziej
skomplikować, zamiast z drewna, jak poprzednie drzwi, te wykonane były z
solidnego metalu.
- Gratuluję, Granger. Utrudniłaś
sytuację, świetnie – wysyczał Snape.
- Trzeba było wpaść na lepszy
pomysł, profesorze, i mnie wyręczyć.
- Trzeba było zgodzić się na
odesłanie do biologicznych rodziców, Granger. Pięć punktów od Gryffindoru za
pyskowanie nauczycielowi.
W chatce zapanowała cisza. Oboje,
Hermiona i Severus, dusili w sobie gniew. Żadne z nich nie chciało spędzić
wieczności razem w jednym pomieszczeniu i oboje doskonale zdawali sobie sprawę
z tego, że kłótnie tylko ich oddalają od znalezienia rozwiązania.
- Panie profesorze – zaczęła
nieśmiało dziewczyna. – Dlaczego Dumbledore chce mnie wysłać do rodziców, żebym
z nimi zamieszkała, w środku roku szkolnego? To niedorzeczne! Każdy uczeń,
nieważne, kim są jego rodzice, mieszka w Hogwarcie.
- Twoi rodzice nalegają na to,
żebyś miała zapewnione indywidualne nauczanie w domu. Chcą cię oddzielić od
Pottera, Weasleyów i Dumbledore’a oczywiście. Mają zamiar przeciągnąć cię na
złą stronę, a wiadomo, że żyjąc w Hogwarcie nie porzucisz dobrej strony.
Hermiona westchnęła. Nadal nie
wiedziała, kim byli jej rodzice, ale musieli być kimś wysoko ustawionym, skoro
chcieli zapewnić jej indywidualne nauczanie. Dobrze wiedziała, że takie sprawy
nie należały do tanich.
- Zna pan moich rodziców?
- Oczywiście, że tak – prychnął.
– Są śmierciożercami, tak jak ja. Czy tego chcę, czy nie, znam ich.
- Kim oni są? – zapytała z
ciekawością. Miała nadzieję, że nie trafią jej się najgorsi z najgorszych
złoczyńców.
- Dumbledore raczej nie będzie
zadowolony, jeżeli ja ci o tym powiem, Granger.
- Chrzanić Dumbledore’a… -
zaczęła, zanim ugryzła się w język.
- Pięć punktów… - wtrącił Snape.
- Niech pan zabiera ile pan chce,
odrobię straty w jeden dzień.
- Uważaj, co mówisz, Granger.
Stawiasz przede mną kuszącą propozycję – odpowiedział mężczyzna z wrednym
uśmiechem na ustach.
Dziewczyna zamilkła, natomiast
jej nauczyciel skrycie jej się przyjrzał. Widział, że Granger ogarniała furia,
co poznał po zmarszczonym czole. Choć nikt by w to nie uwierzył, on rozumiał,
co ona czuje. Sam nie był nigdy w takiej sytuacji, ale czasami zdarzały mu się
przebłyski empatii.
- Może mi pan chociaż powiedzieć,
dlaczego wychowywałam się w mugolskiej rodzinie? – Hermiona przerwała ciszę.
Była zła, nawet bardzo. Na Grangerów, że nie powiedzieli jej, że jest
adoptowana, na Dumbledore’a, że ukrywał to przed nią tak długo i na Snape’a, że
nie chciał jej zdradzić, czyim dzieckiem jest. Chciała dowiedzieć się czegoś o
sobie. Wiedziała, że to, kim okażą się jej biologiczni rodzice, nie zmieni
tego, kim teraz była. Ale chciała zrozumieć. Zrozumieć, dlaczego wychowywali ją
obcy ludzie. Dlaczego, od kiedy przybyła do Hogwartu, musiała znosić przytyki
Ślizgonów, a szczególnie Malfoya, o tym, że jest nic niewartą szlamą.
Snape westchnął zrezygnowany.
Dziewczynie należała się prawda. Dumbledore może go cmoknąć wiadomo gdzie.
Powie Granger prawdę, będzie to jego mała zemsta na dyrektorze za zamknięcie
ich w tej chatce.
- Sprawa twojej wędrówki od
czystokrwistej rodziny magicznej do mugolskiej jej dość skomplikowana – zaczął
mówić delikatnym tonem. - Przez pierwsze miesiące, a nawet kilka lat po
urodzeniu, nie okazywałaś talentu magicznego. Czystokrwista rodzina nie chciała
mieć w swoich szeregach charłaka. Początkowo miałaś zostać zabita. – To mówiąc,
Severus spojrzał na Hermionę. Dziewczyna zacisnęła pięści i wargi. – Zupełnie
przypadkowo jedna z sióstr twojej matki dowiedziała się o tym i zabrała cię do
siebie, mimo sprzeciwów reszty rodziny. Niedługo później twoi rodzice zostali
aresztowani i osadzeni w Azkabanie.
- Czyli moja adopcyjna mama to
siostra mojej biologicznej matki? I też jest czystokrwista? – zapytała
zdziwiona Gryfonka.
- Nie, to nie koniec opowieści.
Twoja ciotka chciała dla ciebie lepszego życia. Nawet gdybyś została wychowana
przez nią i jej męża, nadal byłabyś kojarzona z rodziną czystokrwistą, a jako
charłak cały magiczny świat wytykałby cię palcami. Dlatego poszukała ci nowego
domu.
- U Grangerów?
- Tak. Gdy cię adoptowali, miałaś
prawie dwa latka. Mogłaś mieć w przyszłości przebłyski ze swojej wcześniejszej
historii, więc Andromeda rzuciła na ciebie Obliviate
i usunęła z twojej pamięci wszystkie wspomnienia dotyczące niej, jej męża i
córki. Od tego czasu miałaś być uznawana za dziecko mugoli. Nawet zmieniono ci
imię.
- Andromeda? A czy to czasem nie
jest imię mamy Tonks? – zdziwiła się Hermiona. Spojrzała na Snape’a, szukając
potwierdzenia, ale on siedział na łóżku Hagrida, wzrok mając utkwiony w
podłodze. To było dla niej potwierdzeniem. – Jej siostrami są Narcyza i
Bellatrix, prawda? – Nadal odpowiadała jej cisza. – Ale Narcyza nigdy nie trafiła
do Azkabanu, co by oznaczało… - Tu dziewczyna się zawahała, głos utkwił jej w
gardle. Nie potrafiła, nie chciała, powiedzieć tego, co zdawało się teraz
oczywiste. W jej oczach pojawiły się łzy. – Profesorze, proszę mi powiedzieć,
jak nazywałam się, zanim zmieniono mi imię. Błagam, ja muszę wiedzieć.
Snape spojrzał na Hermionę i
zobaczył, jak po jej policzkach spływały łzy. Można było go oskarżyć o brak
uczuć, ale współczuł swojej uczennicy. Nie na co dzień dowiaduje się, że ma się
matkę, która jest najwierniejszą popleczniczką Voldemorta.
Severus wziął głęboki oddech i
spuścił wzrok na swoje dłonie.
- Nazwano cię Cassiopeia
Lestrange.
~ Thorie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO żesz kurwa, dwa rozdziały a tyle nostalgii <3
OdpowiedzUsuń"Dziesięć punktów od Gryffindoru", "Zamieniłaś się na mózgi z Longbottomem?", Hermiona-nie-Hermiona Black, dziwne prawdziwe imię Hermiony, Dumbledore chujek - same klasyki
No nic tylko czekać na więcej